– Wygląd zewnętrzny może być zarówno bronią, jak tarczą i niektórzy dobrze wiedzą, jak się tym posłużyć. Ale zapewniam, Lance Beaufort nie uważa cię ani za głupią, ani za grubą.
– Nie powiedziałam, że jestem głupia. Po prostu czasem się tak czuję.
– Przykro mi to słyszeć.
Przechylił głowę, przyglądając jej się. Widział niesamowity potencjał. Czysta cera. Piękne włosy. I dobry Boże, te oczy! Jej figura stanowiła pewien znak zapytania, ale wiedział, po tym jak ją dziś niósł na rękach, że nie jest tak gruba, jak sugerował ohydny T-shirt, który nosiła. Poza tym każda kobieta mogła być piękna. Wydobycie tego potencjału to raptem kwestia znalezienia odpowiednich ubrań. Odpowiedniego wizerunku.
W jego głowie zaczął kształtować się pewien pomysł.
Może niewiele miał do zaoferowania kobietom w ogóle, ale mógł dać coś tej jednej.
– Proszę pozwolić, że upewnię się, czy dobrze panią zrozumiałem. Została pani na St. Barts i nie może pani na razie wrócić do domu, bo inaczej przegra pani zakład z przyjaciółkami.
– Tak. – Pokiwała głową.
– Mogę zapytać o pani plany? Zamierzała pani kupić bilet lotniczy z pierwszej pensji i znowu zostawić mnie bez gospodyni?
– Nie! – żachnęła się. – Zamierzałam popracować dwa tygodnie, a potem dać wypowiedzenie z wyprzedzeniem, żeby mógł pan znaleźć kogoś na moje miejsce.
– Godny podziwu plan, ale nikt z wyspy nie zechce dla mnie pracować.
Zagryzła usta.
– Przykro mi, ale tylko tyle mam czasu. Moje przyjaciółki wychodzą za mąż w drugi weekend kwietnia. Podwójny ślub. Muszę wrócić dwa tygodnie wcześniej, bo urządzam im wieczór panieński.
– Istnieje szansa, że wróci pani po ślubie, jeśli kupię pani bilet powrotny?
– Nie mogę. – Widział jednak, że ją zaintrygował. – Mam w domu firmę, „Podróżujące Nianie". W ten sposób wylądowałam na statku wycieczkowym.
– Słyszałem o nich. – Chad i Carolyn korzystali raz albo dwa z ich głównego biura w L.A. – Niech Bóg broni, żeby pary same opiekowały się dziećmi w czasie podróży.
– To dobra usługa – gorliwie broniła firmę. – Dobra i dla dzieci, i dla rodziców.
– Więc bez problemów sprzeda pani swoją firmę. Zadbam, żeby powrót okazał się atrakcyjny finansowo.
– Mam przeprowadzić się na Karaiby? – Pokręciła głową. – Naprawdę nie mogę.
– Dlaczego nie?
– Wakacje to jedna rzecz, ale przeprowadzka po prostu nie wchodzi w grę.
– Chyba pani nie rozumie problemu – odparł z uporem. – Kobiety z wyspy za bardzo boją się tu pracować. Nie mogę nawet namówić firmy kateringowej, żeby przysyłała tu posiłek po zmroku. Myślałem już, że umrę z głodu, ale na szczęście pojawiła się pani.
– Cóż, gdyby pan nie straszył śmiertelnie ludzi swoim wściekłym wrzaskiem, to może by się tak nie bali.
Błysk w jej oku go zaintrygował. "Więc Beaufort ją przestraszył, ale Gaspar nie. Ciekawe. Podeszła do windy kuchennej i zaczęła ciągnąć za sznurki, żeby posłać mu tacę.
Żołądek zacisnął mu się z wdzięczności na samą myśl. Jedzenie!
– Tak naprawdę to sprawa jest nieco bardziej skomplikowana – powiedział, podchodząc do windy na swoim poziomie i zabierając talerz.
Aromat soczystego mięsa, podsmażonych grzybów, pomidorów i czosnku uwiódł go, ale sposób podania po prostu zadziwił. Jadał posiłki w pięciogwiazdkowych restauracjach, które nie mogły się z tym równać.
Umoczył palec w sosie, żeby spróbować. Przewrócił oczami z zachwytu. Musiał jakoś namówić tę kobietę, aby została jego gospodynią. I nic więcej nie wchodzi w grę, ostrzegł samego siebie.
– No dobrze, oto moja propozycja – powiedział, siadając przy biurku, które pełniło też funkcję stołu do posiłków. -Jeśli zostanie pani pełne cztery tygodnie i wróci po ślubie, kupię pani nową garderobę w ramach zachęty oraz niezależnie od pensji zapłacę za pani bilet lotniczy.
– Powiedziałam już, że nie mogę się przeprowadzić na St. Barts.
– Albo od razu panią zwolnię.
Strach, który rozbłysł w jej oczach, powiedział mu, że uwierzyła – ale tylko na sekundę. Potem zmrużyła oczy, rozważając coś.
– A co pan powie na zaliczkę, za którą kupię sobie trochę ubrań, zostanę na cztery tygodnie i sama kupię sobie bilet do domu z zarobionych pieniędzy?
– To nie wchodzi w grę.
Spróbował grillowanego pomidora z parmezanem i czosnkiem – niebo w gębie.
– Nie, jeśli ciuchy, które miała pani na sobie wcześniej, wskazują, co zamierzałaby pani kupić. Ja płacę za ubrania, ale nie pani je wybierze.
– Co ma pan na myśli? – Ściągnęła brwi.
– Lance Beaufort wybierze dla pani nowe rzeczy.
– Lance?
Ten pomysł ją przeraził.
– Proszę mi zaufać. Ten człowiek wie, jak ubrać kobietę, lepiej od większości kobiet.
Na jej twarzy malował się sceptycyzm, ale nic nie powiedziała.
– Co takiego? – ciągnął ją za język. – Proszę śmiało mówić.
– Cóż, z mojego doświadczenia wynika, że większość mężczyzn wie, jak ubierać chude kobiety, i zwykle chcą, żeby wyglądały jak laski.
Niemal parsknął śmiechem, słysząc takie określenie w ustach Amy.
– Wyglądały jak co?
– Laski – powtórzyła z tym swoim słodkim, teksańskim akcentem. – A Lance pewnie spróbuje mnie wcisnąć w mundurek francuskiej pokojówki.
Zdusił śmiech.
– To absolutnie niesprawiedliwe założenie. Politycznie niepoprawny stereotyp.
– Odmawiam noszenia czegokolwiek, w czym będę wyglądać idiotycznie albo na grubszą, niż jestem.
Ugryzł się w język i nie powiedział, że właśnie opisała T-shirt, który nosiła wcześniej.
– Po pierwsze obiecuję, że dzięki staraniom Lance'a będzie pani wyglądać prześlicznie. Po drugie chce pani zostać na St. Barts dość długo, żeby wypełnić swoje zadanie, prawda?
Jej odwaga osłabła.
– Naprawdę zwolniłby mnie pan?
Nie, pomyślał, biorąc kolejny kęs steku. Nie zwolniłby jej, ale był gotów kłamać, aby ją zatrzymać. Potem spojrzał na monitor i zdał sobie sprawę, że nie tylko z powodu jedzenia to robi. Oto prawdziwa piękność. Wewnętrzne ukryte piękno. Nie wiedziała, jak je ukazać, ale on owszem.
– Obawiam się, że muszę nalegać. Więc umowa stoi?
– Mam jakiś wybór?
– Żadnego.
Wyszczerzył zęby, wiedząc, że ją złapał.
Skrzywiła się do kamery, ale westchnęła i poddała się.
– Wobec tego umowa stoi. Zostawiam pana i życzę smacznego.
– Na pewno będzie mi smakować.
Dawno nic nie sprawiło mu takiej przyjemności. Jeśli w ogóle kiedykolwiek.
Rozdział 7
Postaw sobie za punkt honoru, aby każdego dnia trochę się rozciągnąć i urosnąć.
Jak wieść idealne życie
Byron obserwował kątem oka, jak Amy kręci się na siedzeniu, gdy jechał wąskimi uliczkami, szukając miejsca do zaparkowania. Denerwowała się od chwili, gdy wszedł tego ranka do kuchni przebrany za Lance'a i powiedział jej, że gotów jest zabrać ją na zakupy zgodnie z poleceniem Gaspara.
– Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam – powiedziała co najmniej dziesiąty raz tego dnia.
– Nie rozumiem.
Znalazł miejsce parkingowe w cieniu drzewa pośród masy skuterów. Spuszczony dach pozwalał, aby owiewała ich bryza, która szeleściła też liśćmi nad ich głowami. Szybko przyjrzał się tłumowi pieszych, szukając kogoś, kto mógłby go rozpoznać mimo przebrania. St. Barts przyciągało wiele hollywoodzkich typów – nie wziął tego pod uwagę, gdy wybrał to miejsce na kryjówkę. Nieraz musiał odwracać głowę albo chować się do sklepu. Teren wydawał się czysty, więc zwrócił się do Amy.
– Masz szansę zrobić coś, o czym marzy większość kobiet. Spędzisz cały dzień na zakupach na koszt bardzo bogatego mężczyzny.
– Cały dzień? – Uniosła brwi. – Nie mogę poświęcić na to całego dnia. Muszę wrócić, żeby przygotować panu Gasparowi lunch.
– Tym się nie martw.
Machnął ręką na jej troski. Nie mógł się już doczekać, kiedy zaczną swoją wyprawę. Nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy Amy ubraną w coś, co podkreśli zalety jej figury i doda jej pewności siebie.
– Ten dzień jest dla ciebie. Rano zrobimy zakupy, a potem zabiorę cię na bajeczny lunch. Po południu pójdziemy do salonu.
– Salonu fryzjerskiego? – Zakryła głowę. – Nie obetnę włosów!
– Zobaczymy, co powie stylista. – Przyjrzał się, jak sczesywała włosy, zasłaniając uszy i boki twarzy. Nawet zaplecenie ich we francuski warkocz sporo by pomogło. – Może wystarczy tylko podciąć końce i nałożyć odżywkę. Umówiłem cię też u kosmetyczki na maseczkę, masaż i pedicure w salonie odnowy.
– Naprawdę? – Ten pomysł ją zaintrygował. – Salon odnowy? -Zaśmiała się, jakby sama idea była niemądra. – Nigdy nie byłam w takim miejscu.
– Non? – Zmarszczył brwi. Większość kobiet, które znał, bywała w takim salonie niemal co tydzień. – Poczujesz się naprawdę jak rozpieszczana księżniczka.
– Z pewnością. – Wyglądała na rozdartą między podnieceniem i niedowierzaniem. -Ale to nie może potrwać zbyt długo. Muszę zajrzeć dziś po południu do kafejki internetowej i skontaktować się z kobietą, która opiekuje się moją babcią. Poza tym każdego dnia e-mailujemy do siebie z przyjaciółkami około czwartej po południu czasu teksańskiego. Będą się martwić, jeśli się nie odezwę.
– Zamierzasz chodzić do miasta każdego dnia, żeby e-mailować do przyjaciółek?
– Skoro nie mam swojego laptopa, będę musiała.
– Myślałem, że chodzenie do miasta cię przeraża.
Przechyliła głowę.
– Skąd wiesz?
Świetnie, Byron, zdradź się od razu.
– Hmm, Gaspar wspomniał o tym. Powiedział mi o twoim zakładzie i że boisz się zgubić. Mam ci pomóc poruszać się po wyspie.
"Zbyt idealnie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zbyt idealnie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zbyt idealnie" друзьям в соцсетях.