Dla Amy

Drobne podziękowanie za dar w postaci twoich przysmaków.

Moje uszanowanie,

Guy Gaspar

Odwróciła się, żeby porozmawiać z Lance'em, ale zniknął. Pojawił się chwilę później. Wszedł przez drzwi prowadzące z kuchni na galerię.

– Pokażę ci oprogramowanie – powiedział, stając obok niej przy blacie. – Dałbym ci go wczoraj, ale Gaspar chciał go przygotować dla ciebie.

– Sam wszystko instalował?

– Lubi takie zabawki.

– Tak?

Wszystko, czego dowiadywała się na temat Guya Gaspara sprawiało, że coraz bardziej przypominał zwykłego człowieka. I tym bardziej było jej żal, że zamknął się w więzieniu.

– Tu masz przeglądarkę internetową – powiedział Lance, przesuwając kursorem. – Więc możesz mieć kontakt z przyjaciółkami.

– O Boże. – Przycisnęła dłonie do policzków. – To po prostu najlepszy prezent!

Uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej zadowolony z jej reakcji, a potem zmarszczył ostrożnie brwi.

– Nie znasz ceny.

– Ceny? – zamrugała.

– Ponieważ gotujesz po prostu magnifique, powiedziałem ekipie w ogrodzie, że damy im lunch. Może to sprawi, że zostaną i skończą pracę, non? Pójdę nawet dla ciebie na targ, jeśli powiesz, co mam kupić.

– Ty to nazywasz ceną? – zapytała, śmiejąc się. – Z przyjemnością gotuję dla każdego. Pichcenie dla tłumu to dla mnie największa frajda. Zwłaszcza jeśli ty zrobisz zakupy! – Zaczęła szybko planować.

– Właściwie jestem w nastroju, żeby coś upiec. Myślisz, że mieliby ochotę na cynamonowe bułeczki jako przekąskę po śniadaniu?

– Myślę, że zemdleją z zachwytu.

Rzucił jej szelmowskie spojrzenie.

Pokręciła głową, bo powiedział to tak, że zabrzmiało nieco dwuznacznie.

– Wobec tego zmykaj. – Pomachała rękami. – Nie plącz mi się pod nogami, to wezmę się do roboty.

– Tres bien. – Skłonił głowę. – Zostawiam panią przy gotowaniu, mademoiselle.

– Och, Lance! – zawołała za nim, kiedy doszedł do drzwi. – Powiedz proszę, panu Gasparowi, że dziękuję za laptop. Naprawdę tak się cieszę, że słów mi brakuje.

Rzucił jej jeden z tych swoich leniwych uśmiechów.

– Ucieszy się…

Kiedy wyszedł, zdała sobie sprawę, że nie musiała przekazywać wiadomości przez Lance'a. Sama mogła podziękować panu Gasparowi, zanosząc śniadanie. Pospieszyła się przy przygotowaniu jajek w koszulce na toście ze szpinakiem z kruchym bekonem i dodatkiem świeżych jagód.

Ale rozczarowała się mocno, gdy zaniosła posiłek. Lance siedział w biurze, zamiast pilnować prac na dziedzińcu. Nie mogła rozmawiać z panem Gasparem w obecności asystenta. To byłoby zbyt niezręczne.

Zapytała więc, czy Lance przekazał wiadomość. Zapewnił ją, że Gaspar był zadowolony, słysząc, że prezent ją ucieszył.

Kto wie, czy pan Gaspar nie słyszał ich rozmowy, a to było niemal jak osobiste podziękowanie. Może tego wieczoru będzie miała okazję powiedzieć, jak wiele znaczy dla niej ten prezent. Myśl, że znowu z nim porozmawia, nawet niebezpośrednio, poprawił jej samopoczucie.

Może to właśnie z powodu kamery i głośników tak łatwo jej się z nim rozmawiało, podczas gdy zwykle język stawał jej kołkiem.

Po powrocie do kuchni zerknęła na zegarek. Skoro Christine przebywała w Kolorado u narzeczonego, obie z Maddy znajdowały się w tej samej strefie czasowej, więc szanse, że włączą się do sieci tak wcześnie, były bardzo małe. Mimo to Amy włączyła laptop, żeby zaznajomić się z oprogramowaniem. Właśnie pisała list do przyjaciółek, żeby opowiedzieć im o wszystkich ekscytujących rzeczach, które wydarzyły się w ciągu tych raptem trzech dni, kiedy laptop zabrzęczał. Aż podskoczyła zaskoczona i zobaczyła, że w lewym górnym rogu pojawiło się okienko.

To była wiadomość. Po prostu od „Guya" – żadnego długiego adresu e-mailowego. Brzmiała: Dzień dobry. Miałem nadzieję, że się włączysz.

Uśmiechnęła się zachwycona i odpisała: Dzień dobry. Nie wiedziałam, że jestem w sieci.

Guy: Ustawiłem to tak, żebyś zawsze była on-line, ale masz też bezpośrednie połączenie między naszymi komputerami. To daje większe poczucie prywatności niż rozmowa przez Internet.

Amy: Jeszcze raz dziękuję za laptop.

Guy: Dziękuję za wczorajszą kolację. Była doskonała. Jak i śniadanie.

Amy: Cieszę się, że smakują panu moje potrawy.

Guy: A jeszcze większą przyjemność sprawia mi twoje towarzystwo. Nie chcę, żebyś to źle zrozumiała, to czysto platoniczne zaproszenie, ale czy zjesz ze mną kolację tego wieczoru?

Zamrugała powiekami. A właśnie pomyślała, że kamera ułatwia jej rozmowę. Jaki będzie Gaspar w bezpośrednim kontakcie? Czy naprawdę jest tak potworny, jak twierdził Lance?

Usłyszała własne myśli i zmarszczyła brwi. Lance był przemiły, ale też trochę płytki. Co on wie o fizycznych niedoskonałościach? Na miłość boską, był tak próżny, że nosił perukę! I te niektóre rzeczy, które powiedział – zwłaszcza że wypowiedział je w biurze, gdzie Gaspar mógł słyszeć – nie były najdelikatniejsze na świecie. Czasem sam ledwo mogę na niego patrzeć.

Zawsze uważała, że wygląd zewnętrzny się nie liczy. A teraz proszę, ona bała się spotkania z brzydotą? Wstyd! I pojawił się kolejny lęk w stylu Meme: a co jeśli ten człowiek to morderca grasujący z siekierą albo gwałciciel? Szybko odsunęła od siebie te głupie myśli. Człowiek, z którym wczoraj rozmawiała, był uprzejmy, inteligentny i wrażliwy. I prawdopodobnie bardzo samotny.

Wzięła głęboki wdech i odpisała: Skoro zgadza się pan, abym mu towarzyszyła, to bardzo chętnie.

Guy: Widzę, że musiałaś się chwilę zastanowić. Uspokoję cię. Pomyślałem, że mogłabyś usiąść w biurze Lance'a i po prostu rozmawialibyśmy w trakcie kolacji.

Dziwne, ale zamiast ulgi poczuła rozczarowanie: Wolałabym, żebyśmy zjedli razem.

Guy: Może pewnego dnia. Na razie bardziej odpowiada mi taki układ.

Amy skrzywiła się sfrustrowana: Dobrze. Na razie. Ale muszę pana ostrzec, że będę nalegać.

Guy: Nie mogę się doczekać, gdy zjemy razem dziś wieczór. Miłego dnia.

PS. Prześlicznie wyglądasz.

Patrzyła na monitor jeszcze długo po tym, jak się rozłączył. Jakie to niespodziewane. Czy właśnie zgodziła się na randkę z mężczyzną z wieży? Nie, szybko się uspokoiła. To żadna randka. Sam to zaznaczył. Był po prostu samotnym człowiekiem, który szukał towarzystwa przy posiłku.

A jednak przez cały dzień łapała się na tym, że zerkała na słońce, chcąc, aby wreszcie już zaszło.

Rozdział 9

Amy zatrzymała się w progu biura Lance'a, gdy zobaczyła, że zaimprowizowane biurko uprzątnięto. Czy pan Gaspar powiedział Lance'owi, że Amy zje tu kolację? Co sobie pomyślał asystent? A może pan Gaspar zszedł i sam sprzątnął. A po jej wyjściu wszystko rozłoży z powrotem.

– Panie Gaspar?

– To będzie bardzo nudny wieczór, jeśli będziesz się upierała przy tak oficjalnym tonie.

Odpowiedział przez interkom tak szybko, że zastanawiała się, czy jej wyglądał.

– Nie chciałam być bezczelna.

– Mów mi Guy, proszę.

– O wiele milej.

Podeszła do stołu i rozłożyła dla siebie rzeczy, które przyniosła na tacy: matę pod talerz, lnianą serwetkę, sztućce.

– Więc co mamy dziś wieczór?

– Dla ciebie barwena z patelni z migdałami oraz sosem hollan-daise, który został po śniadaniu, oraz dodatki, które, mam nadzieję, będą ci smakować. Ja mam rybę z grilla bez sosu z sałatą.

– Moje danie zapowiada się lepiej. Już mi ślinka cieknie. Co powiesz na wino?

– Och. – To ją zaskoczyło. – Nie pomyślałam.

– Mam tu trochę. Wyślij do mnie windę, to odeślę ci kieliszek. Ponieważ oboje mamy rybę, zakładam, że Pinot Grigio będzie odpowiednie?

– Tak, dziękuję. Świetny pomysł. – Postawiła tacę w windzie, pilnując, aby białe orchidee w wąskim wazonie były zwrócone w przód. – Proszę.

Pociągnęła za linki, a potem poczekała, gapiąc się w górę, w ciemny szyb. Jak wyglądały pokoje piętro wyżej? Były ciemne i ponure jak przystało na dom bestii? A może Lance wykończył je pięknie, tak jak jej część fortu?

Kiedy winda wróciła, wazon stał obok kieliszka z bladym, białym winem.

– Nie podobały ci się kwiaty? – zapytała z lekką urazą.

– Wydaje mi się, że szef ogrodników dał je tobie w podziękowaniu za cynamonowe bułeczki.

– Skąd wiesz?

– Widzę dziedziniec z okna.

– No tak.

Zmarszczyła brwi, kiedy wyobraziła sobie samotną postać stojącą w oknie wysoko na wieży, patrzącą na świat poniżej. Z takiego miejsca widział znacznie więcej niż tylko dziedziniec – miał widok na całe miasto i zatokę. Całymi dniami patrzył, jak statki przybijają i odpływają?

Wzięła kwiaty oraz wino. Usiadła na krześle Lance'a.

– Robią postępy w ogrodzie. Wiesz, dopóki nie wyrwali chwastów, nawet nie wiedziałam, że tam jest basen.

– Trzeba będzie włożyć w niego mnóstwo pracy, nim znowu zacznie działać.

Jego głos narastał, jakby szedł w stronę mikrofonu. Usłyszała coś, co brzmiało, jakby ktoś siadał w obrotowym krześle, a potem słychać było brzęk sztućców o porcelanę.

– Och, pychota. Na pewno nie chcesz trochę tego sosu do ryby?

– Nie. Próbowałam go, kiedy gotowałam; to dość, żeby wiedzieć, że wyszedł dobrze, ale nie na tyle, aby przerwać dietę.

– Tak nawiasem mówiąc, moim zdaniem wyglądasz dobrze taka, jaka jesteś teraz.

– Dziękuję, ale tak nawiasem mówiąc, jestem na diecie dla siebie. I być może dlatego wreszcie mi się udało.

– Co masz na myśli?