– Masz aspirynę? – spytał.
– Nie.
– Leż i nie ruszaj się. Niedługo wrócę.
Poszedł do wieży, złapał buteleczkę aspiryny, a potem zatrzymał się w kuchni, żeby wziąć wielką szklankę wody i opakowanie lodu. Kiedy wrócił, zobaczył, że Amy ostrożnie wraca z łazienki do łóżka. Jedwabna koszulka ledwo zasłaniała jej uda. Zamarł w pół kroku i zagapił się na jej nogi.
– Lance – jęknęła, mówiąc z wyraźnym teksańskim akcentem. – Mógłbyś przestać? Jestem na wpół naga.
Nie w mojej głowie, odparł w myślach, wyobrażając ją sobie kompletnie nagą. Zbył parsknięciem jej skromność i pomógł jej wrócić do łóżka.
– Niektóre twoje sukienki zakrywają niewiele więcej.
– Nieważne, to i tak co innego. -Weszła do łóżka i podciągnęła prześcieradło prawie do szyi. – Mam już dość powodów do zawstydzenia.
– Proszę. Weź to. – Podał jej aspirynę. Przełknęła pigułki z kilkoma chciwymi łykami wody, opróżniając od razu całą szklankę. Potem zamknęła oczy i ciężko westchnęła.
– Lepiej? – zapytał.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek poczuję się lepiej. Ostrożnie odgarnął lok z jej czoła.
– Głowa aż tak bardzo cię boli?
– To nie tylko to. – Łzy pociekły jej, gdy mocniej zacisnęła powieki. – Zrobiłam zeszłej nocy coś naprawdę głupiego. Nigdy więcej nie będę w stanie spojrzeć Guyowi w oczy.
– Powiesz mi? – Położył na jej czole kostki lodu zawinięte w ręcznik. – Może to nic strasznego.
– Nie, nie mogę ci powiedzieć. – Przytrzymała lód. – I nie waż się go pytać. Proszę. Obiecaj mi, że nie zapytasz.
– Obiecuję.
– I że mu nic o tym nie powiesz. – Spojrzała ku drzwiom. – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.
– Naprawię je i tylko my dwoje będziemy wiedzieć.
Niespodziewanie wybuchła płaczem.
– O mój Boże, chcę wracać do domu! Wiem, że obiecałam zostać aż do wieczoru panieńskiego moich przyjaciółek, ale nie mogę. Po prostu nie mogę! Chcę do domu!
– Cicho już, cśśś.
Nie mógł się powstrzymać; objął ją i podziękował w duchu, że mu na to pozwoliła. Tulił ją mocno, podczas gdy ona szlochała w jego pierś.
– Cokolwiek się stało, nie może być aż tak źle.
– Nie wiesz, co mówisz.
Rozluźniła się i ich ciała wtuliły się w siebie. Zamknął oczy, rozkoszując się tym, że może ją obejmować i dotykać. Głaskał ją po plecach i wdychał jej zapach.
– Kiedy poczujesz się lepiej, może to nawet wyda się trochę zabawne.
Zaśmiała się.
– Zaufaj mi, to nigdy nie będzie zabawne. Moja jedyna nadzieja na zapomnienie o tym wstydzie, to uciec jak najdalej z St. Barts. – Usiadła prosto i otarła policzki. – A kiedy tylko dotrę do domu, pójdę do hipnotyzera i poproszę, żeby wymazał mi z głowy ostatnią noc.
– Nic nie może być aż tak złe. Nic. – Poczuł pustkę w ramionach, ale pozwolił, żeby oparła się o wezgłowie. – Niezależnie od tego, co się stało, porozmawiaj z Gasparem. Jestem pewien, że powie ci, że nie masz czym się przejmować.
– Nie mogę. Chcę po prostu wrócić do domu.
– Złamałabyś słowo i wyjechała wcześniej?
– Nie mogę zostać. – Wzięła go za rękę i uścisnęła jego dłoń. -Zawieziesz mnie na lotnisko?
Zawahał się, nie bardzo wiedząc, co robić. W końcu wziął głęboki wdech.
– Zawrzemy umowę.
– Tylko nie jeszcze jedna umowa – jęknęła, przyciskając znowu lód do czoła.
– Nie podejmuj decyzji dzisiaj. Weź sobie wolne i prześpij się, żeby lepiej się poczuć. – Odgarnął loczek za jej ucho. -Ja zajmę się Gasparem. Jutro, jeśli nadal będziesz chciała uciec, porozmawiamy.
– Musiałeś powiedzieć „uciec"?
– Nie wyglądasz mi na tchórza.
– Skrzywiła się kwaśno.
– Poczekasz do jutra z decyzją?
– Tak.
– Bon. Więc zostawiam cię. Odpoczywaj.
Wstał i podszedł do drzwi. Wisiały na jednym zawiasie, a z futryny wystawały drzazgi.
– Lance – zawołała, gdy siłował się z drzwiami.
– Oui? – Spojrzał na nią.
– Dziękuję. – Łzy napłynęły jej do oczu.
Miał ochotę wrócić i znowu ją objąć.
Zamiast tego skinął głową i przymknął drzwi. Serce zaciskało mu się na myśl o wyjeździe Amy – ale może tak było najlepiej. Z każdym dniem czuł się coraz bardziej w niej zakochany, a jasno dała do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego z prawdziwym Byronem. Skoro już teraz myśl o jej wyjeździe jest tak trudna do zniesienia, o ile trudniejsza będzie za trzy tygodnie?
Tak, najlepiej dla nich obojga będzie, jeśli pozwoli jej teraz wyjechać. Miał tylko nadzieję, że uda się wcześniej zmniejszyć jej zakłopotanie. Chciał, aby wspominała spędzony z nim czas ciepło, a nie żeby krzywiła się za każdym razem, gdy spojrzy w przeszłość.
Późnym popołudniem Amy znowu poczuła się jak żywa istota ludzka. Przespała cały ranek, potem zjadła zupę, którą Lance odgrzał jej na lunch. To był idealny posiłek dla niespokojnego żołądka. Potem pozwoliła sobie na długi prysznic i zafundowała sobie maseczkę z kremów z salonu. Kończąc zabiegi malowaniem paznokci stóp, przypomniała sobie o przyjaciółkach i „babskich dniach", które urządzały czasem dla zabawy, a czasem, żeby złagodzić ciosy, jakie przynosiło życie.
Zerknęła na zegarek i zastanowiła się, czy napisać e-maila do przyjaciółek. O tej godzinie zawsze siadały, żeby porozmawiać. Ale jeśli Guy próbował wysłać jej wiadomość? Nie była gotowa na rozmowę z nim. Jednak bardziej potrzebowała przyjaciółek, niż obawiała się wiadomości od niego.
Otworzyła laptop i zobaczyła, że Maddy i Christine już się włączyły i omawiają wspólne plany ślubne. A raczej plany swoich narzeczonych. Przed paroma miesiącami narzeczony Maddy, Joe, stracił cierpliwość, widząc, że Maddy za wolno podejmuje decyzje, i wziął sprawy w swoje ręce. Kiedy Christine się zaręczyła, Joe zasugerował, żeby urządzić podwójny ślub. Więc teraz on i Alec planowali we dwóch. Najwyraźniej panom udała się współpraca i przy okazji bardzo się zaprzyjaźnili.
Zdecydowali się na wesele na świeżym powietrzu w Wildflower Center w Austin, zamówili zaproszenia, wynajęli dekoratora i catering, nawet zdecydowali się na ziarno zamiast ryżu. Kobietom powiedzieli, żeby się nie mieszały. Musiały tylko kupić sobie sukienki i zjawić się na ceremonii. Maddy i Christine uważały, że cała ta sytuacja jest niesamowicie zabawna.
Amy zebrała się na odwagę i przerwała im radosną rozmowę, żeby opowiedzieć, co zrobiła.
Christine pierwsza odpowiedziała: Och, Amy, proszę, nie krzyw się, że się śmieję, ale to właściwie zabawne. Ale skarbie, szczerze współczuję.
Maddy: Zgadzam się z C. Zabawne, ale bolesne. Co powiesz Guy owi?
Amy: Nic, mam nadzieję. Chcę po prostu wracać do domu. Byłam tu dość długo, żeby wypełnić zadanie, więc nie muszę już zostawać.
Maddy: Czekaj no chwilkę. Wróć. Mówisz, że uciekniesz, nawet z nim nie porozmawiawszy? A co z umową, którą z nim zawarłaś? Obiecałaś, że zostaniesz na cztery tygodnie.
Amy: Wiem, że to tchórzostwo, ale po prostu nie mogę spojrzeć mu w oczy. I wykonałam swoje zadanie.
Maddy: Owszem. Przypominam ci jednak, że kiedy ja miałam zebrać się na odwagę i porozmawiać z Joem, żadna z was nie pozwoliła mi łatwo się wymigać. Zmusiłyście mnie do konfrontacji. Myślę, że jesteś to winna samej sobie: musisz stanąć twarzą w twarz z Guyem. No, może nie dosłownie, bo on ci przecież nie pokaże swojej twarzy.
Amy: Ale to co innego. Ty kochałaś Joego.
Maddy: Chcesz powiedzieć, że nie jesteś ani trochę zadurzona w Guyu? A co się stało z tymi zachwytami, jaki jest cudowny? Amy, kiedy w grę wchodzą rzeczy, o które twoim zdaniem warto walczyć, jesteś jedną z najsilniejszych kobiet, jakie znam. Naprawdę odpuścisz sobie Guya, bo wstydzisz się tego, co zrobiłaś zeszłego wieczoru?
Amy: Wstydzę? Raczej jestem śmiertelnie zażenowana!
Christine: Nie myśl, że zmówiłyśmy się przeciwko tobie, ale zgadzam się z Mad. Ten facet może być tym jedynym, jeśli uciekniesz z podkulonym ogonem, zawsze będzie cię to potem dręczyło. Niech zażenowanie nie powstrzymuje cię przed zrobieniem czegoś, co może zmienić resztę twojego życia. Ale tak nawiasem mówiąc, jesteś pewna, że nie wolisz Lancia Beauforta? Przystojniaka, który wykopuje drzwi, żeby upewnić się, że nic ci nie jest, a potem przynosi aspirynę i wodę na kaca? I robi ci lunch? To jest facet w moim stylu!
Amy: Właściwie to jest uroczy i skłamałabym, mówiąc, że nie uważam go za atrakcyjnego, ale nie porusza mojego serca tak jak Guy.
Christine: Wobec tego musisz posłuchać Maddy. Wiem, że zwykle ja jestem tą cyniczną, ale szczerze ci powiem, że nie ma nic wspanialszego od znalezienia mężczyzny, który jest w sam raz dla ciebie. Miłość to najcudowniejsza rzecz na świecie.
Amy: Podejrzewam, że obu wam szczęście przedślubne uderzyło do głowy. Nie czytałyście tego fragmentu mojego listu, w którym piszę, że Guy postanowił, że się nie zobaczymy?
Christine: Sama nie wiem, po ostatniej nocy mógł zmienić zdanie! Jak gorąca była scena, którą opisałaś?
Amy: Tak gorąca, że wykasowałam ją z komputera, bo bałam się, że obudowa się stopi.
Maddy: Hmm, wobec tego rzeczywiście mógł zmienić zdanie. Wiem, że to trudne, ale radzę ci, żebyś ostrzej wałczyła, dopóki nie masz pewności, że nie jest tym jedynym. Nie poddawaj się i nie ustępuj.
Amy: Boże, mówisz jak Jane.
Maddy: Cóż, napisała parę mądrych rzeczy w tej swojej książce. Nadal nie wierzę, że można mieć idealne życie, ale czasem można wyładować cholernie blisko tego. Więc powodzenia. I zdaj nam potem raport.
Amy skrzywiła się, myśląc, że przyjaciele to zwykle najcudowniejsza rzecz na świecie, ale czasem są jak wrzód na tyłku.
"Zbyt idealnie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zbyt idealnie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zbyt idealnie" друзьям в соцсетях.