Ale, niech to diabli, miały rację. Tego wieczoru zdobędzie się na odwagę i porozmawia z Guyem.

Rozdział 13

Życie pełne jest niespodzianek – nie bój się ich, tylko je witaj z otwartymi ramionami.

Jak wieść idealne życie


Byron zdębiał, gdy wszedł do kuchni tego wieczoru. Spodziewał się, że będzie pusta. Spodziewał się, że przejdzie przez nią prosto do pokoju Amy, która właśnie będzie pakowała rzeczy. Zamiast tego zobaczył ją, jak stała przy zlewie i siekała warzywa. Miała na sobie seksowną letnią sukienkę, która odsłaniała jej opalone nogi. Srebrny łańcuszek z motylkiem przyciągnął uwagę do jej zgrabnych, bosych stóp o pomalowanych na różowo paznokciach.

Oderwał wzrok od łańcuszka, który zawsze sprawiał, że myślał o jej tatuażu. Albo raczej o tym, gdzie on się znajdował.

– Co robisz? – zapytał nieco zbyt ostro.

Odwróciła się i uśmiechnęła. Blednące słońce wlewało się przez okno, oświetlając jej twarz i muskając złotym dotykiem włosy.

– Szykuję kolację dla Guya.

– Nie trzeba.

Podszedł do niej, skupiając wzrok na tym, co robiła, zamiast patrzeć na nią. Bał się, że coś w jego oczach go zdradzi.

– Mówiłem, że ja się nim zajmę.

– Tak, ale czas, żebyś już wyszedł. – Skrobała marchewki do miski. – Ktoś musi zrobić mu kolację.

– Coś mu zaniosę przed wyjściem.

Samotny wieczór w wieży ze świadomością, że to ostatnia noc Amy na St. Barts, oznaczała dla niego godziny agonii. Ale jakoś by je przeżył, a rankiem zabrałby ją na lotnisko i patrzył, jak wsiada do samolotu i odlatuje z jego życia.

– Proszę. – Podał kopertę, którą przyniósł ze sobą. – Gaspar prosił, żeby ci to dać.

– Co to jest?

Zmarszczyła brwi, wycierając ręce w ścierkę.

– List.

– O mój Boże. – Wytrzeszczyła oczy. – Zwalnia mnie?

– Nie! – To przypuszczenie całkowicie go zaskoczyło. List miał ją uspokoić, a nie przestraszyć. – Podejrzewam, że to au revoir.

– Och, Bogu dzięki. – Przygarbiła się z ulgą.

Patrzył, jak bierze list. Modlił się w duchu, żeby udało mu się wszystko wyrazić jak trzeba. Spojrzała na kopertę, ale jej nie rozerwała.

– Nie przeczytasz?

Zagryzła usta, zamyślona, a potem pokręciła głową.

– Później przeczytam. – W jej oczach pojawiła się niepewność. – Mówił coś o… ostatniej nocy?

– Nie – zapewnił ją.

Nie chciał, aby Amy wyobrażała sobie, jak dwóch mężczyzn śmiało się do rozpuku z tego, że się upiła i przesłała w e-mailu opis sceny erotycznej. Naprawdę erotycznej i gorącej sceny, od której nadal był obolały z podniecenia.

A może zrobiło mu się gorąco po prostu dlatego, że znalazł się z Amy w jednym pomieszczeniu? Kiedy zobaczył, jak długie, brązowe włosy opadają spiralami od spinki na czubku jej głowy aż do talii? Tęsknił za tym, żeby ich dotknąć, żeby zanurzyć w nich twarz, tak jak wcześniej tego dnia. To wspomnienie będzie go prześladować przez resztę życia.

Odwrócił wzrok i odchrząknął.

– Powiedziałem mu o tym, że chcesz wracać do domu. Było mu przykro to słyszeć, ale mówi, że rozumie. Jutro mam cię zawieźć na lotnisko i kupić bilet do domu.

– Cóż… – Wzięła głęboki oddech, żeby dodać sobie odwagi. – Doceniam propozycję, ale… nie wyjeżdżam.

– Pardon? – Zamrugał powiekami.

– Zmieniłam zdanie. – Odłożyła list na bok. – Nie jadę.

Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jak to zmieniła zdanie? Nie mogła. Miał za sobą żałosny dzień, kiedy próbował pogodzić się z tym, że pozwoli jej wyjechać, chociaż chciał ją błagać, aby została. W końcu zdołał jakoś przekonać samego siebie, że decyzja Amy jest słuszna – a ona zmieniła zdanie?

Nie, nie, nie. Nie może zostać, bo on zwariuje.

Kiedy tak stał i gapił się na nią, ona uniosła nieco brodę.

– Wiem, że tego nie pochwalasz, ale jestem zdecydowana wyciągnąć Guya z jego samotni. Więc chociaż powiedziałam, że nie będę tego robić, zamierzam zjeść z nim dziś kolację. I każdego następnego wieczoru, aż w końcu zgodzi się otworzyć drzwi i wyjdzie z wieży.

– Nie wyjdzie – oznajmił twardo sobie i jej. – Nie pozwoli ci siebie zobaczyć. Nigdy.

– Zobaczymy.

Skinęła lekko głową i podeszła do lodówki.

Byron stał i gapił się na jej plecy, podczas gdy ona brała masło, jajka i śmietanę. Chciał się sprzeciwić, ale nie potrafił znaleźć słów. W końcu powiedział jej dobranoc, a potem oszołomiony wyszedł z kuchni.

Co teraz zrobi? Nie mógł pozwolić jej zostać. Miał przerażającą pewność, że jeśli Amy zostanie, uda jej się. Zamęczy go delikatnym zdecydowaniem, aż w końcu będzie musiał powiedzieć jej prawdę. A wtedy ona znienawidzi go za to, że ją oszukiwał, i odrzuci go za to, kim jest.

O wiele lepiej wyrwać sobie serce już teraz i znaleźć sposób, żeby wyjechała. Nawet jeśli… dobry Boże, chciał, żeby została. Naprawdę, desperacko chciał, żeby została.


Gdyby Amy sama nie zmieniła zdania, list by ją do tego przekonał. Guy napisał go odręcznie mocnym, zamaszystym pismem, które uznała za eleganckie i jednocześnie agresywne. W liście napisał, ile znaczyły dla niego ich rozmowy przy kolacji, że zawsze będzie ją ciepło wspominał i że żałuje, że sprawy nie ułożyły się inaczej. Był jednak przekonany, że nie może pozwolić, aby go zobaczyła.

Jeśli idzie o ostatni wieczór, błagał ją, aby się nie wstydziła. Tak, przeczytał scenę, chociaż prosiła, aby tego nie robił, ale nie zamierzał przepraszać. Zamiast tego komplementował jej talent pisarski. Potem powiedział, że gdyby miał tylko jedno życzenie, to chciałby przeżyć z nią taką scenę – ale tak się nie stanie. Na koniec życzył jej szczęśliwego życia, bo uważał, że nikt inny nie zasługiwał na to bardziej od niej.

Przycisnęła list do piersi i zamrugała, żeby powstrzymać łzy. Maddy i Christine miały rację. Musiała z większą determinacją walczyć.

Kiedy skończyła gotować, ubrała się w jedną z dłuższych sukienek. Kwiatowy wzór opływał jej krągłe kształty i skrywał ją niemal do kostek. Chciała, żeby słońce szybciej zaszło, kiedy malowała się i upięła włosy z tyłu. Gdy nad światem zapadła ciemność, wzięła tacę z dwoma nakryciami i butelkę wina. Bogu dzięki, że czuła się już dobrze i mogła znowu pozwolić sobie na wino – chociaż tym razem w stosownych ilościach.

Żołądek zaciskał jej się, kiedy szła przez ciemne pokoje. Drogę oświetlały tylko promienie księżyca sączące się przez szpary żaluzji. W ciągu ostatnich kilku dni Lance wykończył pokoje z pomocą poradników i pasa z narzędziami.

Pokoje stały puste i czekały na meble. Zastanawiała się przez chwilę, czy Guy będzie zawracał sobie tym głowę. Opuszczał wieżę nocą, kiedy spała, i krążył po pustych pokojach? Umeblowanie ich sprawi mu przyjemność? Ale czy będzie się nimi cieszył w samotności?

Jakie to smutne, pomyślała, że nie wypełni pokojów ludźmi, śmiechem, życiem. Ta myśl umocniła ją w postanowieniu.

Przeszła przez bibliotekę i zobaczyła, że drzwi do biura Lance'a stoją uchylone. Ciemność wypełniała pokój. Nie zaskoczyło jej to. Zwykle Lance zostawiał zapalone światło, ale dziś nie spodziewał się, że Amy przyniesie Guyowi kolację. Przełożyła tacę do jednej ręki. Balansując nią, weszła i pstryknęła włącznik, by zapalić światło. Jednak lampa pozostała wyłączona.

Wtedy zauważyła drzwi do wieży. Były otwarte na oścież. Poza nimi ziała czerń.

Amy zamarła.

Niepokój przebiegł jej dreszczem po karku. Dostała gęsiej skórki na ramionach. Ktoś jeszcze był w pokoju. Wzięła powolny, drżący wdech.

– Guy?

– Jestem. – W głębi pokoju rozległ się miły, męski głos. Zaczęła drżeć. Złapała tacę obiema rękami, żeby jej nie upuścić.

Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do mroku, dostrzegła sylwetkę mężczyzny stojącego między oknami w najciemniejszej części pokoju. Dech jej zaparło z radości i strachu. W pierwszym odruchu chciała uciec, chociaż tak czekała na tę chwilę i tak o nią walczyła. Pokonała impuls. Teraz, kiedy upragniona chwila nadeszła, Amy nie wiedziała, co robić.

– Nie podchodź bliżej. Proszę – powiedział.

Kiwnęła głową. Wiedziała, że widzi ją w słabym świetle z biblioteki za jej plecami.

– Dobrze.

– Lance powiedział mi, że zmieniłaś zdanie co do wyjazdu.

– Tak. Chcę zostać. Zrozumiałam, że ucieczka ze wstydu to tchórzostwo. Nie jestem tchórzem, Guy.

– Ale jak zauważyłaś zeszłego wieczoru, ja jestem. – Słyszała, że wziął głęboki wdech, jakby zbierał się na odwagę. – Chcę, żebyś wyjechała, Amy. Pomyślałem, że jeśli powiem ci to osobiście, uwierzysz mi. Nie może nas połączyć nic więcej poza tym, co już mieliśmy. Nigdy. Kiedy zaprosiłem cię na wspólne kolacje, nigdy nie myślałem, że tak to się ułoży. Nie chciałem, żebyś przywiązała się do mnie jakoś szczególnie. Nawet nie wiem, jak to się stało. Dlaczego choć przez chwilę myślałaś, że chciałabyś być ze mną?

Serce jej zmiękło, gdy usłyszała ból i zmieszanie w jego głosie.

– Już ci powiedziałam dlaczego. Bo jesteś inteligentny i troskliwy i nigdy z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze, jak z tobą. Przy tobie inaczej na siebie patrzę. I chcę tego samego dla ciebie.

– Nie jestem takim mężczyzną, jak myślisz.

– Wiem, że się boisz. Ja też. To nic złego. – Kiedy to powiedziała, znalazła odwagę, żeby podejść i postawić tacę na stole. – Ale źle, gdy pozwalamy, aby strach nas hamował.

– Amy, nie – zaczął, gdy obeszła stół i ruszyła w jego kierunku. – Nie podchodź!

– Nie.

Chociaż serce biło jej jak szalone, szła dalej, aż stanęła kilka kroków przed nim… Blade światło z okien ukazywało tylko jego zarys.

– Jest dość ciemno, żebym nie widziała twojej twarzy, ale chcę cię dotknąć, jeśli mi pozwolisz. Żebym miała pewność, że jesteś tu naprawdę.