– Nie jestem.

– Pozwól… – Uniosła rękę, a on skulił się pod ścianą, niknąc w ciemnościach. – Proszę.

Przysunęła dłoń i dotknęła opuszkami palców jego dłoni. Wstrzymała oddech i prawie cofnęła rękę. Prawie. Zebrała się w sobie i położyła swoją dłoń na jego dłoni i ich ręce przywarły na chwilę do siebie. Uśmiechnęła się w duchu.

– Jesteś naprawdę.

– Nie.

– Bałam się, że mi się przyśniłeś. Że wymarzyłam sobie mężczyznę, który uzna mnie za piękną. Który sprawi, że poczuję się piękna.

Opuszkami dotykała jego palców. Były długie, męskie i szorstkie, z jednym, może dwoma odciskami. Nie spodziewała się tego. Zaczęła dotykiem badać kontur jego dłoni.

– Mężczyznę, który sprawi, że poczuję się seksowna. I śmiała.

– Amy. – Jego głos był napięty. – Masz pojęcie, co mi robisz?

– Powiedz mi. – Próbowała go dojrzeć i dostrzegła błysk w jego oczach.

– Dłoń, której dotykała, zamknęła się na jej ręce i zacisnęła mocno.

– Pragnę cię tak, jak jeszcze nigdy niczego w życiu.

– Więc zapal światło. Żebym cię zobaczyła.

– Nie.

– Dobrze. Więc bez światła. Tylko tak. – Uniosła drugą dłoń i dotknęła opuszkani jego skóry. Policzka. Nie odsunął się. Stał przyciśnięty do ściany, oddychając płytko, gdy badała jego twarz.

Z każdym dotknięciem coraz mniej rozumiała. Spodziewała się blizn lub deformacji, ale wyczuła gładką skórę, równe policzki i szczęki, wyraziste łuki brwi, prosty nos. Dotarła do ust i palce zadrżały jej, gdy poczuła ciepło jego oddechu.

– Och, Guy, czuję… że jesteś piękny.

– Nie. – Głos mu się załamał i zrozumiała, że jest bliski płaczu. – Nie jestem, Amy.

– Nieważne.

Odruchowo podeszła bliżej i dotknęła jego ramion. Był tak wysoki, jak sobie wyobrażała, i mocno zbudowany. Położyła głowę na jego piersi i objęła mocno. Kiedy ich ciała przywarły do siebie, wyczuła jeszcze więcej detali. Miał na sobie koszulę z krótkim rękawem, ale długie spodnie. Był bardziej zadbany, niż się spodziewała, i dobrze umięśniony.

– Nie obchodzi mnie, jak wyglądasz.

Jego ramiona zamknęły się wokół niej w mocnym uścisku.

– Nie jestem dość dobry dla ciebie. Zasługujesz na wiele więcej.

Uniosła głowę i spojrzała w jego lśniące oczy. Serce biło jej jak szalone i ledwo mogła wziąć oddech, żeby coś powiedzieć.

– Ale właśnie ciebie chcę.

– Więc niech niebiosa mają cię w opiece.

Pochylił się ku niej i pocałował łapczywie. W pierwszej chwili ten pocałunek ją zaskoczył, a potem podniecił swą intensywnością. To nie był nieśmiały, nieporadny chłopak, przy którym czułaby się niezręcznie, ale mężczyzna, który najwyraźniej desperacko jej pragnął. Objęła go za szyję i powitała jego chciwe usta i język. Jej ciało zmiękło, więc przytuliła się, szukając siły w jego ciele.

W głowie jej się kręciło, nim oderwał usta i przycisnął czoło do jej czoła.

– Och, Amy, Amy, pragnę cię tak bardzo, że aż cały drżę.

– Ja też cię pragnę – szepnęła i zdała sobie sprawę, że powiedziała to szczerze. Podniecenie przepłynęło przez jej ciało i sprawiło, że zatęskniła za tym, czego zawsze się bała. – Po raz pierwszy w życiu naprawdę tego chcę.

– Ale posłuchaj mnie. – Ujął jej twarz w obie dłonie. Wiedziała, że światło księżyca oświetla jej twarz na tyle mocno, aby zobaczył żądzę w jej oczach. – To wszystko, co mogę ci dać. Rozkosz w ciemnościach. Nigdy nie może być między nami nic więcej. Ale obiecuję ci, że mogę ci dać rozkosz.

Zagryzła usta, wiedząc, że powinna odmówić. Dla jego dobra, powinna odmówić, dopóki nie pokaże jej twarzy. Oddanie mu się w ciemności nie pomoże mu zaakceptować siebie takim, jaki jest. Ale pragnął jej. Jak nigdy wcześniej żaden mężczyzna. I wypełnił ją żarem i pragnieniem, a nie zakłopotaniem i niepewnością.

Przesunęła dłonią po jego ustach.

– Tak. Rozumiem.

– Więc chodź.

Odsunął się do ściany. Trzymając ją za rękę, poprowadził ją ku zakazanym drzwiom do wieży.

To ją zaskoczyło. Ale czego się spodziewała? Że będzie się z nią kochał w biurze Lance'a? Ogarnął ją lęk, gdy zastanawiała się, co zobaczy w jego prywatnej kryjówce.

Widziała zarys jego sylwetki, gdy szedł przez pokój. Jego włosy i ubranie wydawały się czarne jak smoła. Zerknął przez ramię, a księżycowa poświata pozwoliła jej dostrzec na ułamek sekundy jego twarz, która wyglądała tak idealnie, jak to wyczuła rękoma. Ale światło i cienie potrafią płatać figle.

Potem pociągnął ją przez próg i połknęła ich ciemność.

– Uważaj na schody – szepnął.

Macała obutymi w sandały stopami, aż wyczuła brzeg pierwszego, kamiennego stopnia. Poprowadził ją kręconymi schodami na górę.

Minęli łuk i ujrzała pokój za progiem. Światełka sprzętu audio-wideo odsłoniły tyle, żeby zobaczyła bogato umeblowany salon. Więc tu spędzał dnie. To, co zdołała dojrzeć, zdradzało męski charakter i wyglądało elegancko.

Wspięli się wyżej, gdzie było zupełnie ciemno. Gdyby nie jego ręka na jej dłoni, umarłaby ze strachu. W końcu doszli do następnego łuku i przeszli pod nim. Wysiliła zmysły. Przestrzeń wydawała się rozległa i otwarta. Słaba poświata księżycowa sączyła się przez okna w trzech ścianach; dzięki niej Amy dostrzegła toaletkę, krzesło.

Łóżko.

Potężne, z czterema kolumnami; miało te same, eleganckie linie co jej łóżko, ale było większe. Biała moskitiera dawała efekt błękitnawej poświaty.

Stanęła, nie odwracając wzroku. Walczyły w niej różne emocje.

Guy odwrócił się i ujął jej twarz w dłonie. Kciukami musnął kąciki jej ust.

– Śniłem o tobie przez tyle nocy, że ciągle się boję, że się obudzę i ciebie nie będzie.

– Jestem. – Przysunęła twarz, prawie go widząc. – I naprawdę się boję. Zamarł. Poczuła, że się wycofał – nie dosłownie, ale jakoś schował się w sobie.

– Nie musimy tego robić…

– Nie. – Złapała go za nadgarstki, nim zdążył zabrać ręce. – Chciałam powiedzieć, że boję się ciebie rozczarować. Mówiłam, że nie jestem w tym dobra. Przy tobie chcę być inna, ale denerwuję się.

Musnął jej czoło i wyczuła, że się uśmiecha.

– Też się denerwuję, ale myślę, że mogę sprawić, że tym razem będzie dla ciebie inaczej. Jeśli mi pozwolisz. Nie mogę dać ci tego, na co zasługujesz, ale przynajmniej tyle.

– Nie wiem, co robić.

– Więc ci powiem. – Dotykał jej ust kciukami. – Przyznałaś, że kiedyś nie sprawiało ci to przyjemności, bo byłaś zbyt zajęta myśleniem o swoim ciele, żeby się rozluźnić i cieszyć. Więc zadbam, żebyś była tak zajęta, że nie będziesz miała czasu na myślenie.

Nim zdążyła odpowiedzieć, zaczął ją całować. Gorączkowo, ale krótko, potem przycisnął usta do jej ucha i szepnął:

– Jesteś dość odważna, żeby pozwolić mi zaspokoić cię, moja dzielna lady Amelio?

Zadrżała z lęku i podniecenia.

– Nie wiem. Chcę być.

– Pozwolisz mi dotykać siebie, jak zechcę?

Pomyślała o jego dłoniach na swoim pulchnym brzuchu, wielkim tyłku i tłustych udach i zmarła.

– Już zaczęłaś się zastanawiać, co? – Pogłaskał ją po policzku. – Więc dam ci inny powód do myślenia.

Ku jej absolutnemu zaskoczeniu, wziął jej rękę i położył ją prosto na swoich spodniach, na bardzo wyraźnym wybrzuszeniu wypychającym suwak. Zbyt zszokowana, żeby zareagować, nawet nie próbowała zabrać dłoni. Zachęcił jej palce, aby zacisnęły się na jego erekcji, na tyle, na ile to możliwe mimo ubrania.

– Czujesz? – Przesunął jej dłoń na całej długości. Oczy jej się rozszerzyły, gdy wyczuła rozmiary. – Chcę, żebyś myślała o tym. Zobacz go oczami wyobraźni. Wyobraź go sobie w swoim wnętrzu.

Kiedy tylko wypowiedział te słowa, jej umysł zrobił dokładnie to, co Guy jej kazał. Popłynęły kolejne słowa. Delikatne, odważne, kuszące, które przyprawiły ją o drżenie. Jego koszula zniknęła. Położył drugą jej dłoń na swojej piersi, mówiąc, gdzie ma go dotykać, całować, lizać. Jego oddech stał się urywany, gdy go posłuchała. Jej palce i usta rozkoszowały się szorstkimi włosami na jego torsie, gorącą skórą i twardymi, męskimi brodawkami. Ledwo zauważyła, że ją rozbiera, aż jego dłonie dotknęły jej nagich piersi, a sukienka wylądowała wokół jej stóp.

Nim zdążyłaby się zakryć albo odsunąć, pochylił głowę i zaczął ssać jej piersi. Żar oblał ją, gdy poczuła jego usta na sutkach. Zachwycona oddychała nierówno.

Kiedy wyprostował się, zdała sobie sprawę, że stoi przed nim w samych figach i sandałach. Po chwili nawet one zniknęły. Chłodny powiew na skórze otrzeźwił ją, ale tylko na chwilę. Guy szepnął jej do ucha, że chce jej dotykać, zaspokoić. Zadrżała, gdy poprowadził ją do łóżka. Uniósł ją i położył na kołdrze z ciemnego jedwabiu. Materiał chłodził jej plecy, a moskitiera zamknęła się wokół nich.

Był tam z nią, równie nagi jak ona. Poprowadził jej dłoń znowu do dowodu tego, jak jej pragnie, ale tym razem nic nie przeszkadzało, aby skóra ocierała się o skórę.

Dotykał jej, cały czas szepcząc, mówiąc, jak go podnieca, jak uwielbia jej ciało. Coś w niej zaczęło się otwierać. Coś tajemnego i dzikiego rosło i rosło, odsuwając na bok onieśmielenie. Pieściła go swobodnie i odpowiadała na każdy chciwy pocałunek, domagając się coraz więcej. Kiedy jego dłoń przesunęła się między jej nogi, rozchyliła się dla niego, chętna i gotowa.

Szepnął jej do ucha, jak cudownie ją czuć, jak jej reakcje go podniecają i że nie może się doczekać, aby się w niej znaleźć.

– Tak, tak – dyszała, oszołomiona żądzą. – Teraz, proszę, chcę cię teraz.

– Jeszcze nie. Nie, dopóki nie dojdziesz dla mnie.

To ją przeraziło. To niemożliwe. Jeśli nie będzie symulowała, on nigdy nie spełni jej pragnienia. Tyle by wystarczyło, żeby dać mu przyjemność i samej zaznać tej radości. Chciała zaprotestować, nalegać, aby wszedł w nią.