Ale nie on jeden czuł ten nienasycony głód. Przychodziła do niego z takim zapałem, że prawie przyprawiała go o utratę zmysłów. Czasem ogarniała ich taka namiętność, że tracili oddech. Nieraz turlali się i bawili z dziecięcą żywiołowością, która go zadziwiała. Nie wiedział nawet, że istnieje takie szczęście. Ale po rozkoszy kochania się z nią przychodziło desperackie pragnienie, żeby tulić Amy, gdy zasypiała, bo wiedział, że nie zatrzyma jej przy sobie na zawsze.
Gorzej było, o wiele gorzej, gdy błagała go, aby jej się pokazał. Ile razy prawie się poddał? Ile razy łudził się, że mogłaby zaakceptować to, kim jest, i to, że ją oszukał?
Stał teraz na dziedzińcu, patrzył na światło w pokoju Amy i zdał sobie sprawę z prawdy, jaka stała za mitem o puszce Pandory. Ostatnia rzecz, która się z niej wymknęła, okazała się najstraszniejsza: nadzieja.
Nigdy tego nie rozumiał, aż do tej chwili.
Nadzieja sprawiała, że wszystko bolało bardziej, bo podtrzymywała przy życiu tęsknotę. Nie pogodził się z faktem, że Amy nigdy by mu nie wybaczyła, gdyby poznała prawdę, bo nadzieja cały czas szeptała „a może jednak" i „a gdyby".
Kształt poruszył się za jej drzwiami i serce szybciej mu zabiło. Nie spała. Ta myśl szarpnęła nim i jeszcze bardziej zapragnął pójść do niej. I tak ją straci, więc może lepiej zaryzykować, bo a nuż go zaakceptuje?
A jeśli nie? Jeśli poznanie prawdy skazi wszystko, co ich łączyło, zamieni w źródło gniewu i upokorzenia? Nie mógł zaryzykować, że tak ją zrani.
Spotkać się z Byronem Parksem? Za żadne skarby świata.
Drzwi się otworzyły i wyszła w króciutkiej białej koszuli nocnej oraz w półprzezroczystym szlafroku od kompletu. W świetle z pokoju wyglądała jak anioł. Jakaś niewidzialna siła chwyciła go za pierś i próbowała pociągnąć ku niej. Zwalczył to i schował się głębiej w cieniach.
Patrzyła dokładnie w to miejsce, gdzie stał.
– Zamierasz stać tam tak całą noc? Czy wejdziesz?
Dźwięk jej głosu, tak delikatny i słodki, sprawił, że trudniej mu było oprzeć się ciągnącej sile. Złapał się pnia drzewa, aby dodało mu siły.
– Wyłączysz światło?
– Nie.
To słowo wbiło mu się w pierś jak sztylet. Oparł się bokiem o pień, obejmując go ramieniem i opierając o korę czoło.
– Więc nie, nie wejdę.
– Dobrze więc. – Uniosła odrobinę brodę w odruchu przekory. – Ja zejdę na dół.
Ogarnęła go panika, kiedy Amy ruszyła galerią. Szlafrok unosił się wokół niej, gdy szła do schodów prowadzących na dziedziniec. Błękitnawe światło z basenu stanowiło większe zagrożenie niż księżyc, więc schował się za wieżą. Odsunął się od basenu w osłonięte miejsce, gdzie niskie palmy otaczały leżaki z widokiem na zatokę. To było ulubione miejsce Amy. Siadywała tu i czytała, albo cieszyła się widokami w ciągu dnia, bo wtedy mogła się opalać, a Lance nie widział jej w kostiumie. Schody prowadziły prosto w to miejsce.
Pojawili się tam, idąc z przeciwnych kierunków, i zatrzymali się na swój widok. Dzieliło ich kilka kroków. Ona stała w snopie światła wylewającego się zza otwartych drzwi jej pokoju, a on trzymał się cienia.
– Mam ci coś do powiedzenia. – Włosy rozsypały się wokół jej twarzy, na której malował się ból i determinacja. – Chciałam poczekać, aż pozwolisz mi zobaczyć swoją twarz, ale chyba muszę się pogodzić z przegraną. Wiem, że nie możemy być razem. Złożyłam przyrzeczenie Meme, a ty masz tu swój świat, ale nie wyjadę, nim nie powiem ci… – Głęboko odetchnęła, a kiedy się odezwała, głos jej się łamał. – Kocham cię.
– Och, Amy. – Poczuł ucisk w gardle, gdy łzy napłynęły mu do oczu. Nie mógł podejść i objąć jej, bo wszedłby w światło. – O Boże. Nie. Nie kochaj mnie. Proszę.
– Dlaczego? – zapytała, ocierając łzy. – Bo ty mnie nie kochasz?
– Jezu, to nie tak! – Ból zacisnął mu pierś.
Powiedział sobie, że nie wypowie tych słów, że nie powie jej, co czuje, co mu zrobiła. Ale żadna siła na świecie nie powstrzymałaby tego wyznania.
– Kocham cię – przyznał chrapliwym głosem. – Kocham cię ponad życie.
Z płaczem rzuciła mu się w ramiona, wtuliła twarz w jego pierś i rozpłakała się. Schował twarz w jej włosach, obejmując ją mocno. Pachniała słońcem i kwiatami.
– Więc dlaczego? Dlaczego nie chcesz, żebym cię zobaczyła?
– Nie mogę. – Tęsknota go rozdzierała. – Proszę, uwierz mi. Niczego tak nie pragnę, jak żeby sprawy miały się inaczej. Ale jest, jak jest.
Uniosła głowę, a on dostrzegł srebrzysty blask łez w jej oczach.
– Powiedziałeś, że nie chcesz mnie zranić, ale ranisz mnie, nie ufając mi.
– Zraniłbym cię bardziej, gdybym ci pokazał twarz.
– Nie wiesz tego.
– Wiem.
– Więc co mam zrobić? Odejść, wiedząc, że zawiodłam?
– Nie. – Zamknął oczy i zmusił się do wypowiedzenia tych słów. – Masz wrócić do swojego prawdziwego życia i spotkać kogoś, kto na ciebie zasługuje, i być szczęśliwą.
– Nie chcę nikogo innego. Chcę ciebie!
Zacisnął mocniej oczy, bo to był prawdziwy problem. Chciał do niej krzyknąć: Nie ma żadnego Guya! Jestem duchem, który istnieje tylko przy tobie. Dlatego nie możesz mnie zobaczyć – bo nie jestem prawdziwy.
Poczuł jej palce na twarzy.
– Chcę ciebie – tym razem szepnęła z takim bólem, że prawie się popłakał.
– Chcę ciebie.
Jej usta dotknęły jego warg.
Przestał się powstrzymywać. Wziął jej twarz w obie ręce i całował ją z całą desperacją, jaka w nim była. Zanurzył palce w jej włosach i pochylił twarz, sięgając ustami do jej warg. Odpowiadała na jego pocałunki z podobną desperacją, a jej dłonie krążyły po jego ramionach i plecach. Tego było za mało. Musiał poczuć jej dłonie na nagiej skórze.
Nadal ją całując, zsunął z niej szlafrok, a potem zaczął rozpinać swoją koszulę. Jej dłonie natychmiast wsunęły się pod nią.
– Tak, dotykaj mnie, Amy. Dotykaj. Spraw, żebym poczuł się prawdziwy. Raz jeszcze.
Serce waliło mu jak oszalałe, gdy przywróciła go życiu. Złapał jej koszulę nocną i przerwał ich pocałunek na chwilę, żeby zdjąć jej koszulkę przez głowę. Potem jego ręce znalazły się na jej piersiach i wypełniły się dotykiem miękkiej skóry. Przesunęli się do leżaka.
Guy wyplątał się z ubrań, nasunął prezerwatywę, usiadł i przyciągnął ją do siebie. Zsunęła figi i siadła mu na kolanach, całując głęboko, a potem wyginając się w łuk, żeby nacieszył się jej piersiami. Pragnienie odsunęło na bok delikatność, kiedy jego ręce poruszały się na jej ciele. Równie spragniona jak on, uniosła się i opadła na niego, biorąc go w siebie tak głęboko, że aż westchnęła zadziwiona.
Schował twarz między jej piersiami, objął i wdychał jej zapach, gdy ona się poruszała. Nieznośna słodycz tego, gdy ją obejmował, był w niej, a ona kochała się z nim, była niemal bolesna. Poruszał się razem z nią, podczas gdy jej oddech stawał się coraz bardziej urywany. Pragnął ją zaspokoić, dać jej chociaż tyle. Położył ręce na pośladkach Amy, uścisnął i wbił się w nią jeszcze mocniej.
– Tak, moja słodka Amy, pozwól mi dać ci rozkosz.
Wziął jej pierś w usta i ssał mocno, tak jak to czasem lubiła, tak jak teraz tego potrzebowała. Objęła jego głowę, przytrzymując go przy sobie, a jej palce delikatnie głaskały go po włosach. Poczuł, jak jej loki opadają jej po plecach aż do jego ud, i wiedział, że obróciła twarz ku księżycowi. Jej oddech zamienił się w delikatny szloch pragnienia.
– Tak właśnie, Amy. Mój aniele, uleć dla mnie.
Z westchnieniem rozkoszy zamarła w jego ramionach, kiedy nadeszło spełnienie.
Był tak skupiony na niej, że jego własne zaspokojenie go zaskoczyło. Kiedy tylko zacisnęła się na nim, eksplodował w niej z siłą, która sprawiła, że zobaczył jasne plamki przed oczami. Przycisnął czoło do jej piersi, gdy dreszcze wstrząsały jego ciałem.
Kiedy już zdołał wciągnąć powietrze do płuc, uniósł głowę i zobaczył zarys jej wygiętych pleców. Powoli jej napięte ciało zwiotczało.
Przyciągnął ją do siebie, wsuwając jej głowę sobie pod brodę; oboje z trudem łapali oddech.
Amy chętnie zanurzyła się w jego objęcia, wycieńczona emocjonalnie i fizycznie. Żadne z nich nie odzywało się przez dłuższy czas. Po prostu leżała z uchem przy jego piersi, słuchając bicia serca. Ze wszystkich razów, kiedy się kochali, ten był najbardziej niezwykły – tak przemożne było ich pragnienie. Amy zdawała się lekko oszołomiona, ale łzy przestały płynąć, jakby akt wydobył z niej cały ból i pozostawił ją bez czucia.
Czuła, że ręce Guya delikatnie głaszczą ją po plecach i włosach, zupełnie inaczej, niż dotykał jej przed chwilą. Potem pocałował ją w czoło.
– Niezależnie od wszystkiego – mruknął – nigdy nie wątp, że cię kocham.
Uniosła głowę i spojrzała w jego ocienioną twarz. Nagle za jej plecami eksplodowało światło.
Guy zaklął i złapał głowę Amy; przyciskając jej twarz do swej piersi. Kolejny błysk, po którym padły przekleństwa.
Co to? – zapytała, stłumionym głosem. – Co się stało?
Do cholery, jesteście na prywatnym terenie! – krzyknął zasłaniając jej twarz dłonią.
Zamarła. Krzyczał do kogoś innego. Zabłysł kolejny flesz. O Boże, ktoś robił im zdjęcia! Zwinęła się w kłębek, próbując ukryć swoją nagość.
Nie podnoś głowy – przykazał jej, przesuwając się pod nią. Zarzucił jej coś na głowę. Jakimś cudem wstali. Popychał ją.
Do środka! Chowaj twarz!
Twarz? A co z nagim ciałem? Zrobiła, jak jej kazał, popędziła po schodach do swojego pokoju. Ogarnęło ją przerażenie. Ktoś właśnie zrobił zdjęcia jej i Guyowi zaraz po tym, jak się kochali. Jak długo ich obserwowano? Potem znowu powróciło przerażenie, tym razem z powodu Guya. Zrobili zdjęcia jego twarzy. Chyba że udało mu się ją schować.
Ale wątpiła w to.
"Zbyt idealnie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zbyt idealnie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zbyt idealnie" друзьям в соцсетях.