Zdała sobie sprawę z tego, o czym on mówi. Nie tylko jej przyjaciele i rodzina dowiedzieliby się o wszystkim, co było już wystarczająco przerażające, ale jeśli zostaną razem, to za każdym razem, gdy Byron przedstawi ją komuś ze swoich znajomych, podając im rękę i uśmiechając się, będzie wiedziała: „Ta osoba widziała mnie nago".
Jego przyjaciele. Bogaci, sławni, piękni ludzie. Większość z nich miała wypielęgnowane w salonach ciała. Może Byron nie nabijał się z niej – nadal nie była pewna, czy w to wierzy – ale reszta świata z pewnością będzie. Ludzie zobaczą ich dwoje razem i powiedzą: „Co Byron Parks robi z tym tłuściochem?".
Nawet bez zdjęć, nawet gdyby straciła resztę nadwagi i nie była już grubasem, nie mogłaby się dopasować do jego przyjaciół. Do ich stylu życia.
Odsunęła tę myśl.
– Nawet gdyby to się nie stało, nie moglibyśmy być razem. Ty masz całkiem inne życie, a ja muszę zaopiekować się Meme.
– Ach tak, twoje obowiązki.
Do bólu dołączyła odrobina złości.
– Nie każdy może robić w życiu po prostu to, co zechce. Niektórzy mają obowiązki, których nie mogą ignorować.
– Wiem, miałem tylko na myśli to, co mówiłem: żebyś poprosiła, aby twoja babcia stawiła czoło swoim lękom, żebyś nie musiała poświęcać dla niej własnego życia.
Wstała i spojrzała mu w oczy. Objęła się za ramiona.
– To raczej nie jest dobry pomysł, abyśmy rozmawiali o tym, czym się podzieliłam z tobą, kiedy uważałam cię za kogoś innego. Kogoś, komu mogłam ufać. Nie kogoś, kto stosuje różne gierki, aby na jakiś czas się ukryć. Kogoś, kto sypia ze swoją gospodynią, bo jest jedyną kobietą, jaką może mieć, nie rezygnując z przebrania.
– To nie tak! – upierał się, a potem potarł twarz. – Co mam powiedzieć, żeby cię przekonać, że to, co wydarzyło się między nami, było prawdziwe? To nie było kłamstwo. Nie ma Guya Gaspara, ale to, co nas połączyło, było prawdziwe.
– Cały czas myślę, ile razy błagałam cię, abyś zdobył się na odwagę i pokazał mi swoją twarz. – Zaśmiała się drżącym głosem. – Ile razy upierałam się, że twój wygląd nie ma znaczenia. Wiesz, jak ci współczułam? Jak się martwiłam? – Zacisnęła dłonie w pięści, jakby zaraz miała stracić panowanie nad sobą. – Tak bardzo chciałam ci pomóc zaakceptować samego siebie, żebyś nie musiał żyć w zaniknięciu z powodu strachu, jak ludzie zareagują na twój wygląd. Pewnie zadręczałabym się z twojego powodu przez resztę życia, myśląc, że siedzisz samotnie w tej wieży. Ale ty nawet nie siedziałeś tam przez cały czas. Świetnie się bawiłeś jako beztroski Lance Beaufort. – Łza spłynęła jej po policzku. – Ależ to musiała być zabawa. Pewnie nie ze mnie jednej się śmiałeś. Założę się, że nabijałeś się z całej wyspy. Wymyśliłeś bajeczkę o bestii w wieży i wszyscy w nią uwierzyli. Jak długo zamierzałeś bawić się tę maskaradę?
– Nie wiem. Niezbyt długo. – Byron przyglądał jej się, zastanawiając się, ile powiedzieć. Po tym, co jej zrobił, zasłużyła na pełną szczerość. – Bawiłem się pomysłem, że Gaspar sprzeda ten fort mnie, dzięki czemu on by zniknął, a ja bym się wprowadził.
– Rozumiem. – Spojrzała na niego tak oskarżycielsko, że prawdziwy cios mniej by zabolał. – To ja przez resztę życia cierpiałabym z twojego powodu, czując, że poniosłam porażkę. – Głos jej się załamał i przycisnęła grzbiet dłoni do ust. – Porażkę, bo nie pomogłam ci zaakceptować siebie. A ty byś po prostu wrócił do starego życia z przyjęciami, filmowymi premierami i randkami z gwiazdami. Stała przed nim i cała się strzęsła. – Nie jestem kobietą, która przeklina, ale niech cię piekło za to pochłonie. Niech cię diabli wezmą!
Popędziła do drzwi.
– Amy, poczekaj1. – Pobiegł za nią i złapał ją za rękę.
– Puść mnie! – Uderzyła go w dłoń.
– Posłuchaj, proszę. – Uniósł wolną rękę błagalnie. – Posłuchaj tylko.
– Puść mnie!
– Posłuchasz mnie, gdy cię puszczę? – Przestała się szarpać, a on puścił jej rękę. Odwróciła się do niego plecami i przyciągnęła rękę do piersi. – Nie poniosłaś porażki. Gdybym był Guyem, zaufałbym ci. Jedyna rzecz, która powstrzymywała mnie przed pokazaniem ci się, to świadomość, że to bardzo by cię zraniło. Bardziej niż sobie wyobrażasz.
– To nieprawda. – Spiorunowała go wzrokiem, zerkając ponad ramieniem. – Jestem wściekła i upokorzona, ale już byłam zraniona i cierpiałabym przez resztę życia z powodu kogoś, kto nawet nie istnieje.
– Ale ja istnieję. Może nie jestem Guyem, ale przed twoim przybyciem siedziałem w pułapce. Uwięziony w samym sobie. Pomogłaś mi się uwolnić. Nie zamierzam wracać do swojego starego życia, nawet jeśli wrócę do LA. Czas, żebym przestał się chować, ale nie zamierzam być taki, jaki byłem przed przyjazdem tutaj. Nie proszę o wybaczenie za to, że tak cię zraniłem, ale proszę, żebyś także nie wracała do swego dawnego „ja". To, co nas połączyło, zmieniło nas oboje. Więc proszę cię tylko, abyś zdobyła się na odwagę i pozostała kobietą, którą byłaś przy mnie.
Odwróciła wzrok i stała przez dłuższą chwilę, nim pokręciła głową. Nie bardzo wiedział, czy odrzuca jego słowa, czy mówi mu nie.
– Muszę się spakować.
Zostawiła go samego w zalanej słońcem kuchni. Więc koniec końców to on poniósł klęskę. Tym razem, gdy ból narastał w jego piersi, pozwolił mu przyjść, wypełnić się. W końcu Byron schował twarz w dłoniach i zapłakał.
Rozdział 17
Jeśli nie podoba ci się rzeczywistość, w której żyjesz, poszukaj sposobu, żeby ją zmienić.
Jak wieść idealne życie
Amy obudziła się w swoim łóżku w domu. Przez moment to było jak sen, który miała po tym, gdy pierwszy raz kochała się z Guyem: nigdy nie wyjechała i nic z jej wyjazdu nie wydarzyło się naprawdę. A potem napłynęły gwałtowną falą wspomnienia, a wraz z nimi ponownie żałoba.
Rzeczywistość i sen zamieniły się miejscami i sen okazał się prawdą. Czas spędzony na St. Barts stał się iluzją. Nie było Guya. Był tylko obcy mężczyzna imieniem Byron.
Niechętnie wstała, żeby wziąć się do rozpakowywania rzeczy – nie tych z St. Barts. Zostawiła wszystko, nie zabrała nic oprócz ubrania, które miała na sobie w samolocie. Za to przysłano jej bagaże zostawione na statku. Przeglądanie tych rzeczy było surrealistycznym przeżyciem. Ubrania, które Christine pomogła jej kupić przed wyjazdem, wtedy wydawały się całkiem ładne. Teraz wyglądały workowato i niemodnie.
Czy naprawdę chciała wrócić do takich strojów?
Z drugiej strony czy miała serce albo siły, żeby pójść na zakupy i kupić nowe ubrania? Takie jak te, które wybrał jej Lance?
Jego głos odezwał się echem w jej umyśle. Zdobądź się na odwagę i pozostań kobietą, którą byłaś przy mnie.
Wspomnienie znowu przywołało łzy, które ją rozgniewały. Musiała przestać płakać. Prawie słyszała swoją matkę: Płacz nie pomaga. Niczego nie zmienia.
Nie płacz. Nie narzekaj. Bądź odważna. Bądź silna. Przetrwaj, przetrwaj, przetrwaj.
Zwykle te słowa dodawały jej sił, ale tym razem tylko powiększyły ból. W akcie nieposłuszeństwa usiadła na podłodze obok walizki pełnej workowatych ciuchów i ryczała tak mocno i długo, że aż zrobiło jej się niedobrze. Płakała z własnego powodu. Z powodu matki. Z powodu utraty dziadka. A przede wszystkim z powodu utraty Guya. Ryczała tak długo, aż nic w niej nie zostało. Aż poczuła się całkiem pusta.
Wypłukana z wszelkich uczuć, rozejrzała się po swoim radosnym, maleńkim mieszkaniu i pomyślała: „Co ja tu robię?".
Ta myśl wstrząsnęła nią. Dziwne pytanie. Przecież tu mieszkała. Tu było jej miejsce. Przez cały czas wiedziała, że tu wróci, żeby zaopiekować się Meme, czym powinna się przede wszystkim zająć. Przyjechała wczoraj wieczorem tak późno, że nie miała okazji nawet sprawdzić, jak się miewa babcia.
Na myśl o spotkaniu się z Meme uciekała z niej resztka energii, którą jakoś w sobie wskrzesiła. Mimo to wstała i mechanicznie się ubrała. Ponieważ ubrania z rejsu trzeba było uprać, włożyła stary czerwony T-shirt i dżinsową sukienkę na szelkach – obie rzeczy kilka rozmiarów za duże. Spojrzenie w lustro potwierdziło, że strach na wróble zwany Amy powrócił.
Nie chciała o tym myśleć. Wyszła z powozowni i ruszyła ścieżką przez ogród do głównego domu. W nocy przeszła burza, pełna błyskawic i grozy typowej dla wiosennej burzy w Teksasie. Jednak tego ranka żadna chmurka nie szpeciła nieba. Ogród błyszczał wilgocią, a w powietrzu wisiała złota mgiełka.
Minęła klomby, które wyglądały na wyjątkowo zadbane. Zastanawiała się, czy Elda wzięła na siebie i ten obowiązek. Będzie musiała jej później podziękować, kiedy spotka ją się i omówią wszystko, co wydarzyło się podczas nieobecności Amy.
Ptaki kłóciły się i gawędziły na wielkim dębie, który ocieniał główny trawnik. Kiedy Amy weszła na tylną werandę, zauważyła, że burza zostawiła stosy liści w kilku miejscach przy meblach z białej wikliny. Będzie musiała tu przyjść z miotłą, nim wróci do powozowni, żeby zacząć pierwszy dzień pracy po powrocie.
– Meme? – zawołała, gdy weszła przez przesuwane szklane drzwi. Zapach zaatakował ją tysiącem wspomnień. Dom dziadków zawsze pachniał tak samo: pieczonym ciastem, cytrynową pastą do mebli i różami. Zobaczyła wazon ze świeżo ściętymi kwiatami na stoliku z wiśniowego drewna w tylnym salonie.
– Amy?
Najpierw rozległ się brzęk i grzechot chodzika babci, a potem w drzwiach do kuchni pojawiła się Meme, ubrana w bladoniebieski kostium. Uśmiech rozświetlił pomarszczoną twarz zwieńczoną siwym, wysokim kokiem.
– Tak się cieszę, że jesteś w domu!
Amy podbiegła i przytuliła niezgrabnie babcię, z chodzikiem między nimi. Zamknęła oczy i skupiła się na znajomym dotyku drobnego, słabego ciała Meme i zapachu perfumowanego talku.
– Dobrze cię wiedzieć. – Amy wyprostowała się, żeby przyjrzeć się babci, upewnić, że Meme żyje i ma się dobrze.
"Zbyt idealnie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zbyt idealnie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zbyt idealnie" друзьям в соцсетях.