Babcia wyglądała nieźle i miała nieco zaróżowione policzki. Ta sama nieskazitelna cera i piękne rysy, które przekazała dzieciom i wnukom.

– Dlaczego używasz chodzika? Dobrze sobie radziłaś bez niego przed moim wyjazdem.

– Och, biodro znowu mnie boli – westchnęła Meme.

– Chodź, usiądź.

– Nie, nie, właśnie robię ciasto.

Meme odwróciła się i pokuśtykała do kuchni.

– Ciasto?

Amy ruszyła za nią do lśniącego, białego pomieszczenia z koronkowymi firankami i sprzętem kuchennym pamiętającym lata pięćdziesiąte.

– Chciałam przygotować coś specjalnego z okazji twojego powrotu.

– Nie trzeba.

Czy Meme znowu zapomniała, że Amy jest na diecie i nie je słodyczy?

– Wiesz, że to dla mnie przyjemność.

Meme męczyła się, żeby jedną ręką trzymając się chodzika, drugą wziąć szpatułkę. Czekoladowe ciasto wypełniało żeliwny mikser, który stal na blacie wyłożonym białymi kafelkami. Powykręcana artretyzmem dłoń Meme trzęsła się, gdy kobieta zdrapywała ciasto z brzegów miski.

– Obawiam się, że przeceniłam swoje siły.

– Daj, ja to zrobię. Ty siadaj. – Amy pomogła babci usiąść na krześle przy stole śniadaniowym.

Meme złapała ją za rękę i uścisnęła mocno, sadowiąc się.

– Tak się cieszę, że wróciłaś do domu cała i zdrowa. Jaka przerażająca była cała ta sprawa.

– Właściwie nie było tak źle – odparła Amy i pomyślała, że pomijając zakończenie historii, było cudownie. Najcudowniejszy okres w jej życiu. – Chcesz, żebym ci opowiedziała o St. Barts?

– Tutaj panował pełen chaos – oznajmiła Meme i zaczęła wymieniać wszystko, co wydarzyło się podczas nieobecności wnuczki.

Amy słuchała, przelewając ciasto do dwóch okrągłych foremek i wkładając je do piekarnika. Właściwie była wdzięczna, że babcia nie zapytała jej o wycieczkę, ale litania ciężarów, jakie musiała znosić babcia, wydawała się nie mieć końca.

To rozdrażniło Amy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, jakby pięć tygodni poza domem zmniejszyło jej tolerancję na jęki babci.

Na liście pojawił się sąsiad, któremu zdiagnozowano raka prostaty. Jego żona tak się załamała, że jedyne, co Meme mogła zrobić, to ją pocieszać. Tego typu rzeczy to zawsze kompletny szok. A ludzie po prostu nie zdają sobie sprawy, jak ich smutki wpływają na innych. I był też tragiczny wypadek samochodowy, w którym zginął syn i synowa jednego z nieżyjących już partnerów babci do brydża. Pogrzeb był bardzo trudny, bo w czasie wiosennych deszczy artretyzm wyjątkowo męczył Meme. A biodro to nie jedyna rzecz przysparzająca bólu. Meme miała niemal śmiertelny atak serca zaraz po wyjeździe Amy, po którym jeszcze nie wydobrzała.

– Co? – Amy aż zatkało, chociaż wiedziała, że „atak serca" w wypadku Meme oznaczał najwyżej dusznicę. – Elda nic mi nie mówiła!

– Oczywiście, że nie, moja droga – westchnęła Menie. – Nie chciałam ci psuć wakacji, więc poprosiłam, żeby nic nie wspominała.

– Meme, nie. – Amy usiadła i wzięła kruchą dłoń Meme. – Nie możesz niczego przede mną ukrywać. Kiedy wyjeżdżam, muszę być pewna, że zawsze dowiem się, co się dzieje. Inaczej podróże będą dla mnie o wiele trudniejsze, a powiedziałam ci, jak bardzo chcę odwiedzić kilka miejsc.

– Cóż, taki jest problem z podróżami, prawda? – Kolejne westchnienie. – Ludzie zawsze mówią „wszystko w porządku", kiedy się dzwoni do domu, ale równie dobrze dom mógł spalić się do fundamentów, a oni po prostu nie chcą ci psuć podróży. Ale teraz już jesteś w domu, Bogu dzięki. I mam nadzieję, że to wszystko da ci do myślenia, jeśli idzie o kolejne wyjazdy.

Amy wyprostowała się, bo właśnie coś do niej dotarło. Uderzyło ją to z taką siłą, jakby ktoś zerwał jej klapki z oczu. Guy miał rację. Meme robiła to celowo.

Amy powiedziała, że podróżowanie stanie się trudniejsze, jeśli nie będzie miała rzetelnych wieści z domu, a jej babcia odpowiada w ten sposób?

Poza tym połowa trudności, które Meme rzekomo musiała znosić, nawet jej nie dotyczyły. Wzięła na siebie zmartwienia sąsiadki i utratę kogoś, kogo pewnie nie widziała od dwudziestu lat. A mimo to Amy nadal miała czuć się winna, bo zostawiła Meme, aby sama radziła sobie z tym wszystkim?

– Wiesz co, Meme? – Poklepała stół. – Muszę już iść.

– Przecież dopiero przyszłaś. I twoje ciasto jeszcze nie jest gotowe.

A tak, ciasto. Niech Amy siedzi w domu, to znowu będzie można ją tuczyć.

Nie, nie. Pokręciła głową. Nie może być tak źle, jak myślała. Meme nie mogła być aż tak egoistyczna. Naprawdę się bała i dlatego tak się zachowywała. Nie zamierzała odebrać wolności wnuczce, zakuwać jej w okowy własnych lęków.

Skoro masz dość odwagi, żeby przeciwstawić się swym lękom, to czy za dużo byś wymagała, oczekując, że twoja babcia pokona własne?

Pokręciła głową, słysząc słowa Guya.

– Przykro mi, naprawdę muszę iść.

– Nic ci nie jest? – Meme z trudem wstała. – Wyglądasz na chorą. Nie złapałaś niczego w podróży, prawda?

– Nie. – Amy przytuliła babcię, nie bardzo wiedząc, czy śmiać się, czy płakać. – Nic mi nie jest. Zajrzę do ciebie później.

– Dobrze. – Meme odwzajemniła uścisk. – Boże, schudłaś?

– Tak. Całkiem sporo.

– No proszę. – Meme spojrzała na nią i w jej bladych oczach pojawiło się zmartwienie. – Musisz uważać, żeby nie schudnąć za bardzo, bo osłabniesz. Ale wyglądasz ślicznie, prawda? Podobasz mi się w tej sukience. Bardzo dobrze leży na dziewczynie z twoją figurą.

Nieprawda, pomyślała Amy. W tej sukience wyglądała potwornie grubo. Pokręciła głową.

– Naprawdę muszę iść.

– Dobrze. – Meme znowu ją uścisnęła. – Porozmawiamy później.

Amy wyszła i krok dzielił ją od histerii. Dlaczego wcześniej nie widziała manipulacji Meme? W gruncie rzeczy widziała, tylko nie aż tak wyraźnie.

Ale dlaczego? Dlaczego przez wszystkie lata patrzyła na to poprzez filtr usprawiedliwień i wymówek? Meme nie chciała jej ranić, tylko szukała oparcia. Wręcz przeciwnie – chciała, aby Amy była bezpieczna. Jednak przywiązanie babci spowodowało wiele zniszczeń. Była jak winorośl, która oplata się wokół drzewa, aż w końcu je dusi i uśmierca.

Kiedy doszła do powozowni, zobaczyła, że drzwi do biura są otwarte. Widać Elda przyjechała, kiedy Amy siedziała w domu u babci.

Kobieta rozmawiała przez telefon, podczas gdy jej place fruwały po klawiaturze. Elda, osoba ledwo po sześćdziesiątce, emanowała pewnością siebie i ciepłem, czyli cechami, które przypisywano idealnej niani. Kiedy tylko zobaczyła Amy, rozpromieniła się.

– Witamy w domu – powiedziała, kończąc rozmowę telefoniczną. Wyjęła słuchawkę od zestawu głośno mówiącego i podeszła, żeby objąć Amy. – Tak się cieszę, że wróciłaś. Opowiadaj o podróży.

Amy wybuchła płaczem. Dlaczego babcia nie powitała jej w ten sposób?

– Och, kochanie – zagruchała Elda, prowadząc Amy do jednego z foteli przed biurkiem. – Co się stało?

– Nic.

Amy głęboko odetchnęła, żeby zapanować nad emocjami, kiedy rozglądała się po urządzonym po kobiecemu biurze. Wszystkie rośliny podlewano, a zabytkowe meble wypolerowano.

– Po prostu nadal jestem zmęczona po locie do domu.

– Więc powinnaś wziąć wolny dzień – podsumowała Elda, siadając za biurkiem. – Poradzę sobie tutaj jeszcze jeden dzień.

– Nie, i tak prosiłam, żebyś została dłużej, niż planowałaś. Nie chcę cię dodatkowo wykorzystywać.

– Och, daj spokój – żachnęła się Elda. – Sama frajda. Masz tu takie cudowne biuro. Siedzieć tu i patrzeć na ogród, jednocześnie pracując, to sama przyjemność.

– Zauważyłam, że ogród jest zadbany. Dziękuję, że się tym zajęłaś.

– Nie zajmowałam się. To chyba twoja babcia.

– Co? Ale… jak? Biodro ją boli i mówi, że miała atak serca. Pewnie przesadziła z tym ostatnim, ale mimo wszystko wolałabym, żebyś tego nie zatajała przede mną. Wiem, że chciałyście mi oszczędzić zmartwień, ale muszę wiedzieć, co się dzieje.

Elda zaśmiała się.

– Och, kochanie. Ta Daphne. To dopiero numer. Nie miała żadnego ataku serca, tylko lekką dusznicę z powodu nadmiaru emocji, ale nawet nie na tyle poważną, żeby zabrali ją do szpitala. Chociaż chciała wezwać karetkę i tak dalej.

– Jesteś pewna? – zapytała Amy, chociaż właśnie tego się spodziewała. – Czy to się stało, gdy utknęłam na St. Barts?

– Dobry Boże, nie. – Elda machnęła ręką. – Po prostu zdenerwowała się na mnie. Leżała na sofie przez pierwszych parę dni po twoim wyjeździe i spodziewała się, że będę dla niej gotować i sprzątać, bo czuje się tak marnie. Powiedziałam jej, że nie będę się tym zajmować, bo doskonale sama sobie poradzi. Więc urządziła ten swój mały teatrzyk, a ja go zignorowałam. To jedna z rzeczy, której nauczyłam się, opiekując się rozpuszczonymi bachorami. Jeśli ignorujesz ich napady, przestają urządzać sceny.

Amy zamrugała. Elda właśnie porównała Meme do rozpuszczonego bachora?

– Po pierwszych dwóch tygodniach zaczęła wyprawiać się do ogrodu i pielić w bardzo zabawny sposób, tak żebym na pewno zobaczyła, jak bardzo się przy tym męczy. To też zignorowałam.

– Ignorowałaś ją, kiedy męczyła się przy pieleniu? – Amy ogarnął gniew. Co narobiła – zostawiła babcię na pastwę takiej kobiety! -A gdyby coś sobie zrobiła?

– Amy. – Elda spojrzała na nią surowo. – Miałam na nią oko i gdyby stało się coś, co wymagałoby uwagi, w jednej chwili byłabym przy niej. Ale prawda jest taka, że Daphne musi wstać, poruszać się trochę i zaczerpnąć świeżego powietrza. Myślę, że świetnie jej to zrobiło.

– Więc dlaczego znowu używa chodzika?

– Na miły Bóg, nie mam pojęcia. – Elda uniosła brew, jasno dając do zrozumienia, że babcia wyciągnęła chodzik na użytek wnuczki. – Jeśli chcesz poznać moje zdanie, powinna więcej czasu spędzać z ludźmi. Może znowu zapraszać przyjaciół na brydża.